Dwukrotni mistrzowie I ligi na stulecie Widzewa |
Przed kolejnymi rozgrywkami, Widzew pozyskał potężnego właściciela, w osobie Sylwestra Cacka. Twórca Dominet Banku chciał przywrócić świetność drużynie z al. Piłsudskiego. Natrafił jednak na niespodziewane problemy. Na jaw wyszły przypadki działań korupcyjnych Wojciecha Sz. w drugiej lidze. Ten ostatni szybko pożegnał się z klubem, ale na tym problemy się nie skończyły. Widzew musiał stoczyć wielomiesięczną walkę, by nie zostać zdegradowanym. Ostateczny triumf odniósł prezes Marcin Animucki przed Trybunałem Arbitrażowym przy PKOl. Całe to zamieszanie rzutowało jednak na postawę piłkarzy, którzy nie zdołali się utrzymać w lidze. Nie pomógł nawet zatrudniony na ostatnie mecze sezonu Janusz Wójcik. Były selekcjoner reprezentacji wywalczył cztery punkty w czterech kolejkach, zabrakło mu jednego, by wywalczyć cel. Łódzki zespół musiał pogodzić się ze spadkiem i po nerwowej przerwie w rozgrywkach, przystąpił do rywalizacji w nowej pierwszej lidze (dawniej druga liga). W kadrze nie zaszły większe zmiany, za to nowym trenerem został Waldemar Fornalik. Piłkarze, szkoleniowcy i działacze postawili sobie jeden cel - powrót do ekstraklasy, który skrupulatnie był realizowany. Pod wodząFornalika widzewiacy zakończyli runde jesienną na pierwszy miejscu, z dwoma oczkami przewagi nad Zagłębiem Lubin i Koroną Kielce. Jednak mimo bardzo dobrych wyników działacze postanowili zmienić szkoleniowca na bardziej doświadczonego i zatrudnili Pawła Janasa. Były selekcjoner reprezentacji Polski dokończył dzieło swojego poprzednika i łodzianie zwyciężyli rozgrywki. Niestety powróciła sprawa korupcji, a że Trybunał Arbitrażowy przy PKOl nie zdążył rozpatrzeć sprawy przed startem sezonu, Widzew zamiast w Ekstraklasie, znów musiał grać na jej zapleczu. Mimo tej beznadziejnej sytuacji ponownie utrzymano kadrę zespołu i przypuszczono kolejny szturm w walce o awans. Łodzianie zdeklasowali rywali, mając na koniec sezonu aż 16 punktów więcej niż drugi Górnik Zabrze, pokazując, że choć to pierwsza liga, oni są już na poziomie Ekstraklasy. I tym razem już nic Widzewowi nie stanęło na drodze by powrócić na należyte miejsce, czyli do najwyższej klasy rozgrywkowej. Łodzianie wygrywając dwa razy z rzędu pierwszą ligę przeszli do historii, a to był niewątpliwie najlepszy sposób na uczczenie stulecia klubu (same obchody dotyczące rocznicy były bardzo skromne jak na tak zasłużony klub). Nieoczekiwanie w czasie letniej przerwy odszedł trener Janas i działacze musieli szybko zatrudnić nowego szkoleniowca. Wybór padł na Andrzeja Kretka, który do tego czasu pracował w klubie z młodzieżą. Widzewiacy grali w kratkę, a miejsce zespołu w tabeli było niezadawalające, dlatego przed końcem rundy postanowiono na miejsce Kretka zatrudnić Czesława Michniewicza. Trener zwany "polskim Murinho" miał wprowadzić nową jakość gry i częściowo się to udało, bo widzewiacy do końca sezonu walczyli nawet o miejsce w europejskich pucharach. Jednak zamiast na czwartym miejscu, łodzianie wylądowali na dziewiątym. Choć można było być zadowolonym z pracy Michniewicza, działaczom nie udało się porozumieć z trenerem by przedłużyć kontrakt, stąd trzeba było poszukać następnego. Ponieważ w Widzewie bardzo ostrożnie są wydawane pieniądze, postanowiono dać szansę młodemu szkoleniowcowi, którym był Radosław Mroczkowski, prowadzącemu do tej pory zespół Młodej Ekstraklasy Widzewa. W sezonie 2011/12 część ekspertów widziała drużynę Widzewa wśród kandydatów do spadku, jednak łodzianie świetnie rozpoczęli rozgrywki (osiem spotkań bez porażki) i już na początku rundy rewanżowej mogli być spokojni o ligowy byt. Choć gdyby nie kilka gorszych spotkań, to Widzewmógł być znacznie wyżej w tabeli, niż na jedenastym miejscu, które zajął. Sukces odniósł za toMarcin Animucki, który po blisko czterech latach prezesowania w łódzkim klubie, został prezesem spółki Ekstraklasa SA. Co ciekawe działaczom Widzewa nie jest spieszno z wyborem nowego prezesa. Za to przed rozpoczęciem kolejnego sezonu w drużynie zaszły spore zmiany kadrowe, gdyż rozwiązano umowy z zawodnikami, którzy mieli wysokie kontrakty. W trakcie rozgrywek okaże się na co stać nowy zespół.