Sezon 2000/2001 był dla wszystkich niewiadomą. Z klubem pożegnał się Dariusz Gęsior, przyszli natomiast: Augustyniak, Urbaniak, Kryger czy też obiecujacy, młody napastnik Morawski. Przyszedł również nowy trener, Ukrainiec Piotr Kuszłyk.
Mimo to, runda jesienna znów nie była udana dla Widzewa. Pomimo, że udało się ściągnąć do klubu sponsora (niemiecki browar Hasseroeder) klub w dalszym ciągu borykał się z kłopotami finansowymi. Było to powodem przymusowego odejścia najlepszego ówczesnego piłkarza Widzewa -Mirosława Szymkowiaka do Wisły Kraków. Odszedł też wypożyczony do końca roku najlepszy strzelec zespołu w rundzie jesiennej, Litwin Robert Poskus. Po 14 kolejce nowym trenerem został najlepszy strzelec w historiiWidzewa - Marek Koniarek. Popularny "Koniar" osiągnął cel jaki postawili przed nim działacze, obronił ligowy byt, ale udało mu się to po bardzo nerwowej końcówce sezonu i w ogóle dziwnej rundzie. Wszystko bowiem zaczęło się bardzo dobrze, w 3. kolejce widzewiacy nawet rozgromili mistrza Polski - Wisłę Kraków 3:0.
Mówiono już nawet o narodzinach nowego zespołu, który w kolejnym sezonie będzie walczył o mistrzostwo, tymczasem łodzianie nie potrafili wygrać żadnego z pięciu ostatnich meczów sezonu. Ligowy byt, wydawałoby się już pewny, musieli pieczętować w ostatniej kolejce remisując zeŚląskiem Wrocław 0:0. Po tym meczu PZPN starał się zakwestionować wynik, twierdząc, że obie drużyny ustaliły go już przed meczem. Bardziej jednak prawdopodobne jest, że piłkarze zwyczajnie nie chcieli zrobić sobie krzywdy i zagrali na remis, który obu drużynom gwarantował utrzymanie... Kolejny sezon zaczął się od prawdziwej rewolucji. Tuż po wznowieniu treningów, z drużyny wyrzucono połowę zawodników pierwszego składu i zwolniono trenera. Braki uzupełniono piłkarzami przypadkowymi, którzy mieli karty zawodnicze na ręku i dodatkowo nie chcieli dużych pieniędzy. Trenerem został mało doświadczony Marek Kusto, który na dodatek przed rundą miał okazję tylko kilkanaście dni przebywać z drużyną.
To wszystko złożyło się na fatalną postawę łodzian w rundzie jesiennej. Widzewiacy większość meczów przegrali i zajęli ostatnie miejsce w swojej grupie, stając się głównym kandydatem do spadku. Działacze jednak wyciągnęli wnioski ze słabej postawy zespołu jesienią. Wymieniono niemal całą drużynę, zatrudniając kilku doświadczonych i renomowanych piłkarzy oraz nowego szkoleniowca - Dariusza Wdowczyk, który miał to, czego nie miało wielu jego poprzedników - możliwość spokojnego pracowania z zespołem przez cały okres przygotowawczy. Rundę wiosenną widzewiacy zaczęli pomyślnie, od zwycięstw w dobrym stylu. W kolejnych spotkaniach łodzianie radzili sobie równie dobrze. Jedyny słaby występ zanotowali w Radomsku, gdzie przegrali 0:1. Piłkarze wywalczyli drugie miejsce w grupie spadkowej.
Przed kolejnym sezonem działacze obiecywali, że łodzianie będą znowu walczyć o mistrzostwo, nawiązując do chwil dawnej chwałyWidzewa. Miał być silny sponsor i wielka drużyna. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Fiaskiem zakończyły się rozmowy z ITI, co spowodowało, że na dzień przed inauguracyjnym spotkaniem zaszła zmiana na stanowisku trenera. W miejsceWdowczyka zatrudniony został niespodziwanieFranciszek Smuda. Jednak nawet taki fachowiec nie potrafił stworzyć szybko drużyny z piłkarzy, których zostawił mu jego poprzednik. W lidze zespół spisywał się fatalnie, wygrywając zaledwie dwa spotkania. W efekcie, po rundzie jesiennej łodzianie byli na 15. miejscu. Dużo lepiej wiodło się widzewiakom w Pucharze Polski, gdzie awansowali aż do półfinału. Prócz piłkarzy, zawiedli również działacze. Mirosław Czesny, który był wielkim optymistą przed sezonem, został zwolniony i ustąpił miejsca Jackowi Dzieniakowskiemu. Klub rozstał się też z trenerem Smudą. Nowym szkoleniowcem został Czech, Petr Nemec. Poprowadził on jednak Widzew tylko w czterech spotkaniach. Potem ogłosił swoją rezygnację w momencie, gdy z klubu odszedł generalny menadżer Andrzej Grajewski. Łodzianie pilnie potrzebowali trenera, miał nim zostać Janusz Wójcik, który pomógł Tomaszowi Muchińskiemu prowadzić zespół w meczu z Amiką. Jednak ostatecznie powrócił Franciszek Smuda. Mimo, że rozpoczął prowadzenie drużyny od porażki z Lechem, potem było już znacznie lepiej i Widzew pod jego dowództwem udanie finiszował na 9. miejscu w ekstraklasie.